Jak już wcześniej wspominałam, w tajskich miastach, jak i w pociągach, autobusach i na promach, normalnym jest spotkać różnego rodzaju towarzyszące ludziom robaki, w tym również karaluchy. Nie ma na to specjalnej rady, poza skrupulatnym sprawdzeniem miejsca do siedzenia, które planujemy zająć i mienie się na baczności, zwłaszcza jeżeli przewozimy ze sobą prowiant.
Jeżeli jednak obecność robaków w środkach publicznego transportu jest dla was nie do przejścia, lepiej postawić na loty krajowe zamiast kolei i taksówki zamiast publicznych busów. Ogólnie, im więcej zapłacimy, tym powinno być czyściej, nie jest to jednak bezwzględna reguła, gdyż Tajom owady i brud w miejscach publicznych zdają się zwyczajnie nie przeszkadzać.
O ile nie zapuszczacie się do dżungli, tajskie owady nie są niebezpieczne dla człowieka. Podczas dwóch miesięcy podróży po tym kraju, jedyne ugryzienia, jakie odniosłam, zadane były przez komary. Pająki spotyka się rzadko, a karaluchy, ponoć, wcale nie gryzą. Warto natomiast uważać na różnego rodzaju pluskwy i robaki, które można spotkać w tańszych hostelach — tu jeszcze raz możemy zakładać — im więcej zapłacimy, tym powinno być czyściej.
Odmienną kwestią są natomiast komary. Wybierając się do Azji, wiele osób straszonych jest malarią i innymi chorobami przenoszonymi przez te owady, np. dengą. Warto oczywiście sprawdzić te informacje samodzielnie przed wyjazdem, np. na stronie msz.gov.pl, jednak malarii w Tajlandii się nie spotyka i szczepienia na nią nie są konieczne. Jeżeli zaś chodzi o dengę, jest to choroba, której objawy i intensywność podobna są do naszej grypy, a szczepionka przeciwko niej nie istnieje. Jeżeli jednak poczujecie się źle i podejrzewacie, że może to być denga, zalecana będzie wizyta u lekarza. Choroba ta nie jest groźna, o ile w porę zostaje rozpoznana i nie dojdzie do powikłań.
Na pocieszenie podzielę się z wami radą pewnej starszej Tajki, która mieszka na pełnej komarów wyspie Koh Phangan i nigdy nie chorowała z powodu ich ugryzień. Otóż komary są zarażone dengą ponoć tylko tam, gdzie jest brudno, czyli w dużych miastach. Jeżeli więc wybieracie się na rajskie wyspy, zagrożenie, teoretycznie, powinno być znikome. Warto jednak uważać i zawsze używać repelentów. Najlepiej w połączeniu z esencją z liści limonki, której komary wyjątkowo nie znoszą.